Witajcie! Welcome!

Before you start reading, I advise you to switch to your preferred langauage - either Polish (tag: polski) or English (tag: English). You can also choose the country or city (caution: Oslo tag refers both to Polish and English languages). Enjoy. Feel free to comment and ask questions.

Zanim zaczniesz czytać, sugeruję wybranie etykiety: polski, która wyświetli wszystkie posty pisane po polsku lub etykiety kraju lub miasta (ale uwaga! etykieta Oslo zawiera w sobie posty i po polsku i po angielsku). Miłego czytania i zachęcam do komentowania i zadawania pytań.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lotnisko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lotnisko. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 4 września 2012

Lot do Indonezji, dzień 2

Loty:
  • Amsterdam - Hong Kong (31.08/01.09) [Cathay Pacific]
  • Hong Kong - Dżakarta - 4 godz. [Cathay Pacific]
O locie do Hong Kongu częściowo już pisałam. Minął całkiem szybko, nawet nie miałam kiedy pouczyć się indonezyjskiego. ;) Jedzenie było dobre, chińszczyzna oczywiście. Co prawda na śniadanie był omlet albo omlet z parówkami (halal ;)) ale obsługa na moją prośbę (bez żadnego problemu) wykombinowała mi inne jedzenie - makaron szanghajski z kurczakiem.

Lotnisko w Hong Kongu urzekło mnie dwoma rzeczami: gęsto rozmieszczonymi budkami z dostępem do internetu ;) oraz wystawą chińską.

30 $ które miałam na jakieś wydatki na lotnisku wymieniłam na 215 HK$. Kwota była za mała, żeby kupić książkę po angielsku (220 HK$) - ta sama  w Amsterdamie kosztowała 9-10 €. Import jest straszny. ;) No, chyba, że z Azji. Kupiłam na lotnisku gazetę japońską z dołączonym prezentem (torbą na ramię) i pismo nt. fotografii (po angielsku), razem za ok. 150 HK$.

Widząc chińskie znaki prawie poczułam się jak w domu. Byłam szczęśliwa, że wróciłam do Azji. Hong Kong widziałam zza okien, ale chętnie bym go zwiedziła. Będę w okolicy prawie przez rok, mam nadzieję, że zdążę.

Lot do Dżakarty... dłużył się. ;) Cztery godziny, ok. 3300 km. Częściowo przespane; oczekiwanie było nieznośne. A potem wielki banan na twarzy, począwszy od kilku minut przed lądowaniem. Miałam mieć miejsce przy oknie, ale jakaś Chinka je zajęła. Machnęłam na to ręką, siedziałam na jej miejscu - przy przejściu. Jakoś tak wyszło, że z japońskim stewardem rozmawiałam po angielsku.

Kolejka w imigracji była tak długa, że zastanawiałam się co z moim bagażem. Na szczęście torba na mnie czekała.;)

Na lotnisku wymieniłam 100 $ (w 1 papierku) w cenie 9510 IDR za dolara. Kurs wymiany wahał się od 9400 do 9510 w zależności od kantoru. W przypadku setek. W przypadku 10, 20, 50 $ cena wynosiła 9200 IDR.

Zbliżała się 14:00, padałam z głodu. Pod nosem było akurat Hoka Hoka Bento, fastfood z japońskim jedzeniem (bento). Zamówiłam Bento Special III i  wodę butelkowaną. Bento było zjadliwe pod warunkiem, że nie brało się kurczaka. Guuuma jakich mało, na kilka dni obrzydziło mi wszelkie dania z kurczakiem. Bento kosztowało 32.273 IDR, woda (0,33 l) 6.364 IDR. Do tego doliczono jakieś PKJ RESTO 10% (3.864 IDR) po czym całość zaokrąglono do 42.500. Drogo, jak to na lotnisku. T.T Tak czy inaczej, prędko się do tej restauracji już nie wybiorę.

Planowałam dojechać do Mangga Dua autobusem z lotniska. W końcu jednak wybrałam się taksówką, bez licznika. ;) Cena została uzgodniona na 100.000 IDR. Okazało się, że znajomość adresu hotelu jest niewystarczająca. Przydałby się jeszcze telefon, żeby zadzwonić do obsługi, która powie jak dojechać. :P Numeru do hotelu nie miałam, więc błądziliśmy, zanim w końcu wypatrzyłam hotel. ;) Może jednak trzeba było wziąć hotelowy transport z lotniska za 150.000 IDR.

Dotarłam do pokoju i dosyć szybko padłam. Spałam od 18:00 do 8:00.

PS. Błądzenie to fajny sposób na zwiedzenie miasta, widzi się rzeczy, których inaczej można by w ogóle nie zobaczyć. Np. uliczkę na której mieszkają Chińczycy, czy inne ummm... zastanawiałam się jak ludzie mogą w takich warunkach mieszkać. I "modliłam się", żeby tylko hotel nie był w tej okolicy.

Pierwsze wrażenia z Dżakarty (z wnętrza klimatyzowanego wozu) to zielono, zielono (nawet na autostradzie), duże korki i biednie. Dużo motorów na ulicy. Sporo ludzi chodziło między samochodami - sprzedawcy i żebracy. Sprzedawcy różnych dziwnych rzeczy (np. jedzenie,   zabawki do pływania, jakieś rzemieślnictwo) koczowali też koło jezdni.

Jakieś pytania? ;)

poniedziałek, 3 września 2012

Lot do Indonezji, dzień 1

Loty pierwszego dnia:
  • Warszawa - Amsterdam (ok. 2 godz.)
  • Amsterdam - Hong Kong (ok. 10 godz.) (31.08/01.09)

Gdy stałam w rejestracji na Okęciu okazało się, że w związku z tym że lecę na przełomie miesięcy, zostałam "nagrodzona" błędem systemu. Zostałam odprawiona tylko do Amsterdamu a mój bagaż został oznakowany ręcznie.

Pani w okienku nie mogła wyjść z podziwu, że mój bagaż na rok waży tylko 6,4 kg. Stwierdziła, że wiele osób z nadbagażem chętnie by się do mnie podłączyła. Na przykład pani z okienka obok, która dyskutowała, że 24,9 to wciąż 24 kg. Mój podręczny ważył 7,8 kg. Idealnie, bo weszły w życie w Locie nowe przepisy ograniczające podręczny do 8 kg (biznes/miles and more - 9 kg).

O locie do Amsterdamu można napisać tylko jedno: szybko minął.

sklep z tulipanami na lotnisku Schiphol w Amsterdamie
Lotnisko w Amsterdamie (Schiphol) aż kusi by wydawać tam euro. Wszędzie mnóstwo sklepów. W tym oczywiście sklepów z tulipanami. ;) Pani Zosi przypadłyby do gustu liczne butiki. Spędziłam tam kilka godzin, wydałam 20 €. Ograniczyłam się do jedzenia. Wizyta w supermarkecie Food Village kosztowała mnie 8,22 € za: sok litrowy (3,49 €), surówkę z owoców (2,99 €), słodycze (2 rodzaje: 0,35 i 1,39 €). Kolejne 10 € wydalam na lunch - pasta 2,9 € za 100 g i wielki kubek herbaty za 2,7 €.

Weszłam też do księgarni, ale za wiele książek mi się tam podobało, żebym była w stanie coś kupić.

Amsterdamską pogodę - 14°C i silny wiatr - doświadczyłam osobiście na tarasie widokowym. Było przyjemnie, ale wiatr utrudniał robienie zdjęć. Danek (zdrobnienie od Daniel), mój bodyguard, potwierdza. Asiu, wielkie dzięki. ^^ Na razie nie narzekamy na swoje towarzystwo ;)
Danek na tarasie widokowym lotniska Schiphol w Amsterdamie


Na tarasie widokowym KLM udostępnił do zwiedzania jeden ze swoich samolotów. Można było zobaczyć kokpit (opisany na plakacie obok) i posłuchać nagranych wcześniej rozmów pilotów. Ja się w Alpha Romeo gubiłam. ;) Nagrałabym rozmowy, ale nie miałam cierpliwości by przeczekać kręcące się tam co chwila dzieciaki. Zdjęcia samolotu z dedykacją dla Kaśki.
Samolot KLM do zwiedzania, taras widokowy lotniska Schiphol w Amsterdamie

Lotnisko w Amsterdamie jest opanowane przez KLM. ;) Ich samoloty ciągle gdzieś są na lotnisku. Świetny pomysł.

Minusem Schipholu jest dostęp do internetu (wifi lub komputery stacjonarne). Darmowy (2 razy po 30 min) i płatny (3 € za 15 min.), szybszy, z VPNem i bez ograniczeń czasowych, tak długo jak długo się płaci.


Do Hong Kongu leciałam już linią Cathay Pacific (tym samym samolotem co na zdjęciu). Wielkie bydlę - w rzędzie 10 siedzeń: 3 - przerwa - 4 - przerwa - 3. Siedziałam w środku, środkowe miejsce, tuż przy ścianie. Generalnie kiepskie miejsce. Po lewej dwie Chinki, po prawej Chińczyk. Nie pogadałam. ;) Więcej w następnym poście.





środa, 8 lutego 2012

Japonia - dzień 3, Narita i Chiba

Najbardziej spokojny dzień z podróży. Najpierw wizyta na lotnisku w Naricie, potem zakupy w Chiba (千葉市).

Samsung Galaxy S działa w Japonii jak najbardziej, ale wolałam nie dzwonić po Japonii przez roaming. Tylko na Naricie są wypożyczalnie komórek lub kart sim (105 jenów/dzień). Płatność albo za pomocą karty kredytowej albo zastaw gotówką (20.000 - 60.000 jenów). Miałam na całą podróż ok. 160.000 jenów. Obeszłam się smakiem.

Z Narity pojechałam do Chiby, chciałam zobaczyć miejsce targów Tokyo Games Show. Podróż wyglądała następująco: Narita - Chiba [Narita Express], Chiba - Chiba Minato (千葉みなと) - monorail, Chiba Minato - Kaihin-Makuhari (海浜幕張) - JR Keiyo Line.



Tłumy wychodzących z targów nie nastrajały optymistycznie na dzień następny.


Jednak inne widoki zdecydowanie poprawiały nastrój ;)




Mając do wyboru wycieczkę statkiem i zakupy, niczym prawdziwa kobieta, wybrałam wycieczkę na zakupy. ;)


Takie buty to nie bardzo w moim stylu. Cena też nie była zachwycająca (przecena na 7.350 jenów) więc nawet nie patrzyłam czy jest mój rozmiar (41 vel w Japonii - 27).


Pierwszy sklep z ubraniami do którego weszłam miał rozmiary tylko do 40 (noszę 44). Drugi sklep, z którego wyszłam z godzinę później, miał o wiele większy wybór. Chciałam kupić jakąś bluzkę, wyszłam z sukienką (przeceniona na ok. 5000 jenów). Sprzedawczyni skakała wokół mnie, co i rusz podsuwając jakieś ubrania. Ba, nawet zestawy - spodnie i bluzka, czy naszyjniki. Zadziwiająca była jej wiara w to jak te małe (na moje oko) rzeczy będą na mnie pasować (na jej oko). Przymierzyłam z pół sklepu, ale wyszłam z sukienką, która wciąż mi się podoba i którą chętnie noszę.

A potem z powrotem na Asakusę. ;)

poniedziałek, 3 października 2011

lot do/z Japonii

Leciałam Aeroflotem w obie strony, 4 loty. Całkiem całkiem linie, o ile przymknie się oko na wieczne obsuwy i spóźnienia. Szczerze mówiąc to miałam trochę pietra w drogę powrotną, bo samolot miał wylądować o 17:10, odlot do Warszawy o 18:40, a samolot z Tokyo wylądował dopiero 17:25. Zanim przeszłam przez bramki i wyszłam na terminal, była już 18:00. A że miałam przejść z terminalu D na terminal F (i to w sumie na sam jego koniec) zajęło mi to jakieś 20 minut. Akurat jak rozpoczął się boarding.

Jedzenie w Aeroflocie było całkiem niezłe. Jadłam i śnaidania i lunche i obiady - wszystko zjadliwe było.

Lotnisko na Naricie i Szeremietiewo są wielkie. Z tym, że Szeremietiewo ma mniej poziomów do pokonania ;) Odloty z Narity są na 4 piętrze (naszym 3-cim), pociąg z Tokyo przyjeżdża chyba na -1.

Księgarnia na Naricie jest praktycznie na końcu terminala South w hali odlotów, ja odlatywałam z terminala North - odległość była zbyt wielka, bym zdążyła obrócić przed boardingiem i kupić sobie książki. :(

Z innych informacji - tylko na Naricie (sic!) można wypożyczyć komórki lub karty sim. Mój telefon (Samsung Galaxy S) działa dobrze w Japonii, Orange ma roaming z Softbankiem. No, ale ze względu na konieczność umówienia się w kilku różnych miastach ze znajomymi (i na wypadek jakbym się miała zgubić etc.) wolałam mieć komórkę japońską - taniej. No więc... albo ma się kartę kredytową (której nie miałam) i wtedy można wypożyczyć i sim (za cenę ponad 100 jenów dziennie) i telefon, albo należy mieć większa ilość gotówki (od 20 do 60 tysięcy jenów) i wtedy zostawia się depozyt gotówkowy i można wypożyczyć telefon. Drugie rozwiązanie nie wchodziło w grę, ze względu na ograniczoną ilość środków na miejscu (ok. 150 tysięcy jenów) i chęć kupienia aparatu.

W Tokyo nie namierzyłam stacjonarnego miejsca w którym można wypożyczyć komórki. Do kupna telefonu na prepaid trzeba mieć kartę pobytową dla cudzoziemców (gaikokujin toroku shomeisho), której się przy tak krótkim pobycie nie wydaje ;)

Na Naricie bez problemu wymieni się JR Pass Exchange Ticket na prawdziwą książeczkę i nawet od razu zarezerwują miejsce w najbliższym Narita Express (krzyczeć, jak się chce jechać późniejszym!). W tym samym okienku też sprzedadzą i załadują Suicę (kartę prepaidową, która służy m.in. w Tokyo i okolicach do opłaty za przejazdy komunikacją i do płatności w niektórych sklepach).