Loty pierwszego dnia:
Gdy stałam w rejestracji na Okęciu okazało się, że w związku z tym że lecę na przełomie miesięcy, zostałam "nagrodzona" błędem systemu. Zostałam odprawiona tylko do Amsterdamu a mój bagaż został oznakowany ręcznie.
Pani w okienku nie mogła wyjść z podziwu, że mój bagaż na rok waży tylko 6,4 kg. Stwierdziła, że wiele osób z nadbagażem chętnie by się do mnie podłączyła. Na przykład pani z okienka obok, która dyskutowała, że 24,9 to wciąż 24 kg. Mój podręczny ważył 7,8 kg. Idealnie, bo weszły w życie w Locie nowe przepisy ograniczające podręczny do 8 kg (biznes/miles and more - 9 kg).
O locie do Amsterdamu można napisać tylko jedno: szybko minął.
Lotnisko w Amsterdamie (Schiphol) aż kusi by wydawać tam euro. Wszędzie mnóstwo sklepów. W tym oczywiście sklepów z tulipanami. ;) Pani Zosi przypadłyby do gustu liczne butiki. Spędziłam tam kilka godzin, wydałam 20 €. Ograniczyłam się do jedzenia. Wizyta w supermarkecie Food Village kosztowała mnie 8,22 € za: sok litrowy (3,49 €), surówkę z owoców (2,99 €), słodycze (2 rodzaje: 0,35 i 1,39 €). Kolejne 10 € wydalam na lunch - pasta 2,9 € za 100 g i wielki kubek herbaty za 2,7 €.
Weszłam też do księgarni, ale za wiele książek mi się tam podobało, żebym była w stanie coś kupić.
Amsterdamską pogodę - 14°C i silny wiatr - doświadczyłam osobiście na tarasie widokowym. Było przyjemnie, ale wiatr utrudniał robienie zdjęć. Danek (zdrobnienie od Daniel), mój bodyguard, potwierdza. Asiu, wielkie dzięki. ^^ Na razie nie narzekamy na swoje towarzystwo ;)
Na tarasie widokowym KLM udostępnił do zwiedzania jeden ze swoich samolotów. Można było zobaczyć kokpit (opisany na plakacie obok) i posłuchać nagranych wcześniej rozmów pilotów. Ja się w Alpha Romeo gubiłam. ;) Nagrałabym rozmowy, ale nie miałam cierpliwości by przeczekać kręcące się tam co chwila dzieciaki. Zdjęcia samolotu z dedykacją dla Kaśki.
Lotnisko w Amsterdamie jest opanowane przez KLM. ;) Ich samoloty ciągle gdzieś są na lotnisku. Świetny pomysł.
Minusem Schipholu jest dostęp do internetu (wifi lub komputery stacjonarne). Darmowy (2 razy po 30 min) i płatny (3 € za 15 min.), szybszy, z VPNem i bez ograniczeń czasowych, tak długo jak długo się płaci.
Do Hong Kongu leciałam już linią Cathay Pacific (tym samym samolotem co na zdjęciu). Wielkie bydlę - w rzędzie 10 siedzeń: 3 - przerwa - 4 - przerwa - 3. Siedziałam w środku, środkowe miejsce, tuż przy ścianie. Generalnie kiepskie miejsce. Po lewej dwie Chinki, po prawej Chińczyk. Nie pogadałam. ;) Więcej w następnym poście.
- Warszawa - Amsterdam (ok. 2 godz.)
- Amsterdam - Hong Kong (ok. 10 godz.) (31.08/01.09)
Gdy stałam w rejestracji na Okęciu okazało się, że w związku z tym że lecę na przełomie miesięcy, zostałam "nagrodzona" błędem systemu. Zostałam odprawiona tylko do Amsterdamu a mój bagaż został oznakowany ręcznie.
Pani w okienku nie mogła wyjść z podziwu, że mój bagaż na rok waży tylko 6,4 kg. Stwierdziła, że wiele osób z nadbagażem chętnie by się do mnie podłączyła. Na przykład pani z okienka obok, która dyskutowała, że 24,9 to wciąż 24 kg. Mój podręczny ważył 7,8 kg. Idealnie, bo weszły w życie w Locie nowe przepisy ograniczające podręczny do 8 kg (biznes/miles and more - 9 kg).
O locie do Amsterdamu można napisać tylko jedno: szybko minął.
Lotnisko w Amsterdamie (Schiphol) aż kusi by wydawać tam euro. Wszędzie mnóstwo sklepów. W tym oczywiście sklepów z tulipanami. ;) Pani Zosi przypadłyby do gustu liczne butiki. Spędziłam tam kilka godzin, wydałam 20 €. Ograniczyłam się do jedzenia. Wizyta w supermarkecie Food Village kosztowała mnie 8,22 € za: sok litrowy (3,49 €), surówkę z owoców (2,99 €), słodycze (2 rodzaje: 0,35 i 1,39 €). Kolejne 10 € wydalam na lunch - pasta 2,9 € za 100 g i wielki kubek herbaty za 2,7 €.
Weszłam też do księgarni, ale za wiele książek mi się tam podobało, żebym była w stanie coś kupić.
Amsterdamską pogodę - 14°C i silny wiatr - doświadczyłam osobiście na tarasie widokowym. Było przyjemnie, ale wiatr utrudniał robienie zdjęć. Danek (zdrobnienie od Daniel), mój bodyguard, potwierdza. Asiu, wielkie dzięki. ^^ Na razie nie narzekamy na swoje towarzystwo ;)
Na tarasie widokowym KLM udostępnił do zwiedzania jeden ze swoich samolotów. Można było zobaczyć kokpit (opisany na plakacie obok) i posłuchać nagranych wcześniej rozmów pilotów. Ja się w Alpha Romeo gubiłam. ;) Nagrałabym rozmowy, ale nie miałam cierpliwości by przeczekać kręcące się tam co chwila dzieciaki. Zdjęcia samolotu z dedykacją dla Kaśki.
Lotnisko w Amsterdamie jest opanowane przez KLM. ;) Ich samoloty ciągle gdzieś są na lotnisku. Świetny pomysł.
Minusem Schipholu jest dostęp do internetu (wifi lub komputery stacjonarne). Darmowy (2 razy po 30 min) i płatny (3 € za 15 min.), szybszy, z VPNem i bez ograniczeń czasowych, tak długo jak długo się płaci.
Do Hong Kongu leciałam już linią Cathay Pacific (tym samym samolotem co na zdjęciu). Wielkie bydlę - w rzędzie 10 siedzeń: 3 - przerwa - 4 - przerwa - 3. Siedziałam w środku, środkowe miejsce, tuż przy ścianie. Generalnie kiepskie miejsce. Po lewej dwie Chinki, po prawej Chińczyk. Nie pogadałam. ;) Więcej w następnym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz