Witajcie! Welcome!

Before you start reading, I advise you to switch to your preferred langauage - either Polish (tag: polski) or English (tag: English). You can also choose the country or city (caution: Oslo tag refers both to Polish and English languages). Enjoy. Feel free to comment and ask questions.

Zanim zaczniesz czytać, sugeruję wybranie etykiety: polski, która wyświetli wszystkie posty pisane po polsku lub etykiety kraju lub miasta (ale uwaga! etykieta Oslo zawiera w sobie posty i po polsku i po angielsku). Miłego czytania i zachęcam do komentowania i zadawania pytań.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą hotel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą hotel. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 4 czerwca 2013

Indonezja, otwarcie programu Darmasiswa

Siódmego września zostaliśmy zakwaterowani w hotelu Aryaduta. Hotel był całkiem niedaleko od stacji Jakarta Kota przy której mieszkałam przez parę ostatnich dni, mogłam podjechać kilka przystanków autobusem (co by wyniosło chyba 3.500 rupii) ale ze względów na bagaż uparłam się, żeby mi hotel zamówił taksówkę.

Ministerstwo zamawiając pokoje dla nas poskąpiło opłaty za internet w pokoju. O ile nie chcieliśmy płacić dodatkowo 100.000 rupii mieliśmy tylko jedno wyjście - korzystanie z darmowego wifi w lobby. Kilkaset osób, na raz... taaaak... Pokoje były nam przydzielane przypadkowo, choć z zachowaniem podziału na płeć.  Nikt jednak nie sprawdzał, czy "przydział" był przestrzegany. ;) Pokój hotelowy dzieliłam z Meksykanką imieniem Yahel. Do dyspozycji miałyśmy królewskie łoże, wannę (z gorącą wodą oczywiście), klimatyzację i  telewizor furkoczący dopóki nie odłączyło się go od prądu ;)

Poniżej widok z pokoju oraz nasza łazienka.














Ósmego września było właściwe rozpoczęcie programu - wykłady, występy. Mówili co nieco o różnicach międzykulturowych, ale dla mnie było to pitolenie, sama teoria, żadnych praktycznych wskazówek. W programie nie było żadnego zwiedzania - samo siedzenie na miejscu w hotelu. Wieczorem spotkaliśmy się z ludźmi z naszych uniwersytetów i poznaliśmy ludzi z którymi mieliśmy studiować.

Poniżej ja i Yahel.











Następnego dnia nie było już żadnych punktów programu. Mieliśmy tylko w grupach porozjeżdżać się do naszych miast. Chaos jaki tam panował był nie do opisania. Dość powiedzieć, że spędziłam jakieś 5 godzin w lobby, zanim zajęłam miejsce w autokarze na lotnisko. Leciałam tylko z dwiema Chinkami z mojej grupy, reszta grupy wliczając w to naszych przewodników, wyleciała wcześniej.

Lot zajął jakąś godzinę (odległość ok. 600 km) Cena biletu -  800 czy 900 tysięcy rupii (powiedzmy, że ok. 300 zł), bo lecieliśmy "zwykłymi" liniami. Na lotnisku czekali na nas ludzie z uniwerku, z busikiem uniwersyteckim. Podczas podróży do Solo niewiele co zobaczyłam bo było już ciemno. Chociaż tutaj ciemno robi się już o 18:00, więc to żaden wyznacznik późnej pory. ;) Gdy dojechałam do stancji marzyłam już tylko o jednym - spaniu. 

poniedziałek, 1 października 2012

Indonesia, day 3


My first whole day in both Indonesia and Jakarta. My plan for that day was to go to Anime Festival Asia Indonesia, which was held in JIExpo. My hotel was supposedly 2 km from it. Well, hard reality (no pavements, lots of traffic and no knowledge on the route except rough map) crashed onto me with all might. When I finally admitted that I'm helpless, I took a taxi and paid 20.000 IDR for the ride.

I came there from the opposite side, so it was a long way to the ticket counters. I paid 350.000. IDR for the pleasure of attending the concerts.

Festival consisted of one big hall (with stalls) and a stage hall (meetings with idols, concerts). In the stalls hall there was a place where you could wear cosplay costumes and then they took a photo of you and the maid and butler cafés. In the company of good looking Asian boys you could talk to your friends (or strangers) a veeeery expensive food (even 150.000 IDR when near hotel a meal was for 15.000 IDR) and drinks (22.500 vs 5000 IDR in shop). Yet, all these expensive meals were sold out, when I entered the cafe (after 3 hours of waiting). The butlers wandered among the tables, talking to everybody. Tho the café was Japanese-stylised, only one of them could speak Japanese. They talked to me in English and every one of them asked the same question – where I’m from, when did I come, is it vacation etc. I’ll probably have to answer these questions quite a lot during this coming year.

The concerts were nice. It was fun to listen to Japanese trying to talk in English ("Let's dance with us") with the audience. I would enjoy the concerts better if I knew the songs they performed. I'm definitely out of touch with the new anime. The song I enjoyed the most was "Cruel Angel's Thesis" from Neon Genesis Evangelion. It reminded me of Polish anime conventions. I prefer them better. Sure, this festival had meetings with idols and Japanese stars' concerts... But it was so commercial. I prefer fan-to-fan Polish conventions.

I was a strange "thing" in the Festival, so people wanted to take photos with me. For now, I've already lost the track of people who wanted to have a photo with me. Just cause I'm white :D

On my way back, when I was looking for a taxi, a driver wanted to take me to my hotel (2 km away) for 100 thousands IDR! Uh... hello...? I went to the other side (from which I came) and there were no-meters drivers, that offered me going there for 50 000. I declined. I also declined a becak driver, that wanted to take me home for 30 000. I said "I will go only in a taxi with meter". They all were like "there is no taxi with meters here" so I waved them goodbye. I didn't make even a hundred of meters, where a taxi driver (from a company) appeared by my side offering me ride home. I took it.

In a place that I already recognised (I was able to point him to the destination) I became sure that he cheats. He didn't go the straight way. He was stopping here and there, going to the back street (it's here for sure! NO, it's not, go straight!) and not pulling out just making a detour... Everything so just the meter shows more and more. In the end I paid 25 000 IDR.

As for the hotel, I was living in Rumah Shinta on Mangga Dua Raya street. It was nice, with AC, TV, hot water shower in the bathroom and better or worse wifi. The drawbacks of my room? It was single so it had no windows. And the electricity was cut down on leaving the room. :/ I liked the breakfast there (included) – everyday was a different Indonesian meal and toasts. And with tea or coffee. You could take whatever you wanted. I was always getting coffee in the morning, the breakfast between 7 and 9 was too early for me. :D Back then I thought I would be having coffee every morning, here in Indonesia. Well, I hardly drank any coffee after moving to Solo. Maybe three times during those 3 weeks here.

Below are some photos from AFAID 2012.

czwartek, 13 września 2012

Indonezja, hotel Rumah Shinta

W Dżakarcie zatrzymałam się w hotelu Rumah Shinta (dom Shinty). Adres: Jalan Mangga Dua Raya 41, Pinangsia. Kilka minut na piechotę od Stasiun Kota (aka Jakarta Kota, czy jak mówią miejscowi - Beos).

Miałam pokój na 4. piętrze (nasze 3.), narożny, jak wszystkie jedynki, nie ma okna. Ani krzesła. Ma stolik (przymocowany do ściany), telewizor, własną łazienkę z prysznicem i oczywiście łóżko. Tak, nie ma żadnych szafek ani półek. ;) Aha, jest wifi, które przerywa, bo mieszkam w pokoju najdalej od ustawionego na korytarzu rutera. Na każdym piętrze jest też dystrybutor z wodą.


Prysznic to po prostu odpływ w podłodze. Ale w hotelu była ciepła woda (co nie jest taką oczywistością w Indonezji, np. w moim tymczasowym lokum). Ten szlauf koło kibelka służy do podmywania się (a'la bidet) - w publicznych toaletach w Indonezji papier występuje rzadko.

Winda (3 os.) działa od 7 do 21, ale recepcja jest czynna 24/7.

W hotelu jest kawiarnia (samoobsługowa), w której serwowane są śniadania (wliczone w cenę). Zawsze jest jakaś indonezyjska potrawa (zazwyczaj ostra ;))  i tosty do wyboru z: dżemem, kremem czekoladowym, margaryną lub masłem orzechowym. Do tego herbata i kawa. Tylko godziny tego śniadania paskudne - od 7:00 do 9:00.

Jedynym minusem tej kawiarni jest fakt, że wejść do niej trzeba po schodach. Dlatego też nie poleciłabym tego hotelu niepełnosprawnym. W sumie to w ogóle (z tego co widziałam) nie poleciłabym Dżakarty osobom poruszającym się na wózku.

Koło hotelu jest warung (buda z jedzeniem) czynny od 17 do... północy przynajmniej. Jedzenie pyszne (halal). Polecam dania "goreng tepung" - w cieście i smażone. Kurczak (ayam) i krewetki (udang). Ryż + mięso kosztuje 15.000 IDR. Parę metrów dalej jest Indomaret, sieciowy mini-supermarket, czynny do 22. Poza jedzeniem (w tym owocami z lodówki), są podstawowe środki czystości, kosmetyki czy artykuły papiernicze. 

wtorek, 17 stycznia 2012

Japan, day 1st - Tokyo

Flight to Japan was quite nice. Especially when I finally got a courage to talk to the Japanese man sitting next to me. We talked in Japanese for a bit. He explained me what we can see below us (like Kasumigaura - 2nd biggest lake in Japan). And I learned that Narita is a small airport (sic!).

The plane landed around noon. I was afraid I will get lost already in the airport, but it wasn't that bad. Signs, moreover in English, were everywhere, I think. Exchanged JR Pass Voucher for JR Pass). Bought there Suica card too. It's prepaid transport/shopping card in area around Tokyo. Went by Narita Express to Tokyo. But I was so busy with my own thoughts, that I didn't pay attention to the announcements. I went in too early. The staff asked me politely to leave the train so that they can clean. But hey, some more foreigners also made this mistake. ;)

The travel lasted for around an hour. Below you can see some of the views from that route.

Chiba, monorail Chiba, monorail


On Tokyo Station (Tokyo Eki) I used coin lockers. I've left the backpack and went to Shinjuku.


As it was almost lunch time, I've decided to eat in Japanese shop. After pondering for a while, I've chose small side-street shop (photos below). Even before I decided on my order I got a jug of cold water and glass, just like the others. It was free of charge. When I've decided, I just had to ring a buzz for the waitress to come. I ate menchi katsu (minced cutlet) with rice and ulung tea. It was very tasty, but I had big problems with eating it whole. Somehow, I've managed this. And payed less than 500 yen.



I was looking for 2 things in Shinjuku: mobile for rent and new digital camera. I found none of them. But it was fun to have a stroll there. I was surprised by the noise level on a Japanese street. There was (loud) music overflowing from the shop, the sellers were loud too... "Come and buy etc."

I went back to Tokyo Eki to get my luggage. And continued my trip to Akihabara. Wanted to look there for a camera too. I saw people standing around something... There were also the light, professional video cameras... I just had to see that too. They were, probably, recording a scene for a movie. Dunno about that really.




In Akihabara, in a shop with English ads in the entrance, I bought electric adapter for 250 yen. The seller was a foreigner, so we talked in English.

I boarded Tsukuba Express to Asakusa. I had booked 4-night stay in one of Asakusa's ryokan (traditional Japanese hotel). But... guess what... I've lost the way. I went to kouban (police station). In their great buildings (?) list, they couldn't find my hotel (Tokaisou). They showed me the way to the nearest internet caffe. Actually, it was more than that. You could read there manga, watch film, surf over the net, print anything. I just had to fill in the registration form (free). I've found my hotel and printed the map. I payed 200 yen in total (10yen was for printing in coin-operated printer). The policemen explained me how to get there - they drew the route and even rotated the map so I will see on it what's in front of me. Then, I had no problem with finding my hotel.



I was late by an hour, but I had a nice chat with the receptionist. Of course in Japanese.

The room was nice. It was almost trditionaly Japanese (except for a bed). I fell in love with Japanese-style baths. Hot shower and then relax in cold bath. Or opposite. It was great, anyway.



The temperature was over 32°C, but it wasn't that bad. I've rode a lot in air-conditioned transport. Luckily.

I had no jet lag, but I went to sleep around 21:00 Japanese time. That day was so tiring... but fun.

niedziela, 8 stycznia 2012

Japonia, dzień 1 - Tokio

Przelot do Japonii był całkiem przyjemny. Zwłaszcza jego końcówka. Rano odważyłam się zagadać do siedzącego obok mnie Japończyka (z wyglądu ojisan). Mieliśmy ciekawą rozmowę po japońsku, nawet wytłumaczył mi co widzimy w dole (m.in. drugie największe jezioro w Japonii - Kasumigaura). Przy okazji dowiedziałam się, że Narita to małe lotnisko... cóż, widać nie był na Okęciu (aka Lotnisko im. Chopina) w Warszawie.

Wylądowałam w Japonii przed południem. Miałam tremę już przy wysiadaniu z samolotu, bałam się, że się zgubię. Trafiłam jakoś do biura wymiany voucherów na bilet okresowy Japan Railways (czyli JR Pass). Prawie bym podeszła do złego punktu obsługi klientów JR (po prostu sprzedaż biletów) na szczęście w ostatniej chwili zauważyłam kartkę "wymiana voucherów na JR Pass naprzeciwko". Wymieniłam tam voucher, bez problemu, od razu też kupiłam Suicę - prepaidową kartę którą można płacić za bilety komunikacji zbiorowej głównie w Tokio i okolicach oraz w sklepach (zwłaszcza na stacjach). Dostałam rezerwację na najbliższy Narita Express do Tokio, który odjeżdżał za 10 minut. Machnęłam ręką na wypożyczenie telefonów, przekonana, że w Tokio na pewno też gdzieś da radę. Później się przekonałam, że się nie dało.

Przy wsiadaniu do ekspresu (na stacji początkowej pod lotniskiem) popełniłam gafę (ach te nerwy), wsiadłam za wcześnie (na szczęście nie ja jedna), więc zostałam wyproszona, bo obsługa musiała posprzątać wagon i odwrócić fotele zgodnie z kierunkiem jazdy. Zamówiłam kawę, żeby nie zasnąć przez najbliższą godzinę. Widoki po drodze na szczęście dostarczały mi dużo wrażeń. Do Tokio dotarłam z sześciominutowym opóźnieniem.

Chiba, monorail Chiba, monorail


Na stacji Tokio (Tokyo Eki) zostawiłam bagaż w coin locker (szafki na bagaż na monety) i pojechałam do Shinjuku.



Dotarłam tam mniej więcej w porze obiadowej, więc po krótkich poszukiwaniach zdecydowałam się wstąpić do jednej z knajpek, w bocznej uliczce. Jeszcze zanim wybrałam danie, dostałam (tak jak wszyscy) darmową wodę z lodem, którą mogłam sobie sama później dolewać. Gdy się zdecydowałam, wystarczyło wcisnąć przycisk przede mną, żeby przyszła kelnerka. Zdecydowałam się na menchi katsu (japońska wersja kotleta mielonego) z ryżem i herbatę ulung. Było pyszne, ale ledwo zjadłam. I tanie. Mniej niż 500 jenów.



Na Shinjuku szukałam dwóch rzeczy: komórki do wypożyczenia i nowej cyfrówki dla siebie. Nie znalazłam ani jednego ani drugiego, ale było ciekawie. Najbardziej w tym momencie chyba zaskoczyło mnie to jak głośno jest na japońskiej ulicy. Ze sklepów wylewa się (głośna) muzyka, sprzedawcy zachęcają, nawołują do zakupów właśnie u nich...

Później pojechałam z powrotem na stację Tokio, po bagaż, a stamtąd do Akihabary. Tam też miałam zamiar poszukać aparatu. Po wyjściu ze stacji zobaczyłam wielkie zbiegowisko, światła, kamery. Musiałam to sprawdzić. Chyba kręcili jakąś scenę do filmu. Coś widziałam, niewiele słyszałam ani tym bardziej nie rozumiałam.




W Akihabarze, w sklepie z angielskimi napisami przed wejściem kupiłam przejściówkę do japońskich kontaktów. 250 jenów. Kupowałam po angielsku, obsługiwał mnie obcokrajowiec.

Z Akihabary pociagiem Tsukuba Express pojechałam dalej do Asakusy. Tam, w ryokanie (hotel w stylu japońskim) miałam spędzić najbliższe 4 noce. Jednak krótko po wyjściu ze stacji pogubiłam się. Poszłam na kouban (posterunek policji). W wielkim spisie budynków, który mieli panowie, nie mogli jednak odnaleźć mojego hotelu (Tokaisou). Pokazali mi drogę do pobliskiej kawiarenki internetowej. Tak naprawdę były tam mangi, filmy, dostęp do internetu, drukarki, etc. Musiałam się zarejestrować (bezpłatnie) czyli podać dane, ale jakie miałam wyjście? Znalazłam swój hotel, w drukarce na monety wydrukowałam mapkę do hotelu. Zapłaciłam 200 jenów, w tym 10 jenów za wydruk. Z powrotem na policję. Wytłumaczyli jak dojść czyli narysowali na mapce drogę i wręczyli mi odpowiednio zorientowaną. Trafiłam już bez problemu.



Spóźniłam się z godzinę w stosunku do deklarowanej godziny przybycia, ale ucięłam sobie miłą pogawędkę (po japońsku) z Japończykiem na recepcji o tym jak to się zgubiłam i nie mogłam znaleźć hotelu. ;) Pokój spełnił moje oczekiwania. A w łazience w japońskim stylu prawie się zakochałam. Najpierw prysznic i umycie się, potem wejście do głębokiej po szyję wanny. W zależności od kaprysu, najpierw zimny lub gorący prysznic potem gorąca lub zimna kąpiel.



Prognoza pogody informowała o ponad 32°C, chociaż spędziwszy dużą część dnia w klimatyzowanych pociągach, nie czułam tego. Klimatyzacja w pokoju bardzo sie przydała, inaczej niemal natychmiastowo się pociłam.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Japonia - przygotowania cz. 1

Po ponad roku bez żadnych wpisów (i co gorsza, wyjazdów) powoli ruszami z wpisami nt. przygotowań do mojego wyjazdu do Japonii (2 połowa września 2011). Poniżej podzielę sie swoimi dotychczasowymi odkryciami/doświadczeniami.

Aha, jako że nie jestem już studentką, nie wiem czy są jakieś zniżki dla studentów.

No to po kolei.

~ Przelot do Japonii ~


  • Najlepiej bilet kupić rok wcześniej.
  • Elastyczny termin wylotu pozwala na zaoszczędzenie pieniędzy. (Nawet kupując na początku kwietnia, zaoszczedziłabym jakieś 200 zł, gdybym mogła wybrać bardziej elastyczny termin).
  • Najtańszy był Aeroflot. Ale on nie jest w aliansie z głównymi liniami lotniczymi w Japonii - JAL i ANA (będzie miało znaczenie później).
  • Bilet Aeroflotu pozwala na zabranie bagażu podręcznego i bagażu do 20 kg o wymiarach równych 158 cm.
  • Żeby wyjść z lotniska w Moskwie na miasto trzeba mieć wizę.
Swój bilet kupiłam 1 kwietnia w lataj.pl na połączenie Aeroflotem z Warszawy do Moskwy i z Moskwy do Tokyo (i z powrotem ;)) za 2551 zł.

~ Przeloty krajowe po Japonii ~

  • JAL i ANA oferują specjalną taryfę dla turystów na lotnicze połączenia krajowe - jeśli linia którą się leci do Japonii jest w Aliansie - 10.000 jenów za bilet w 1 stronę. W aliansie z JAL (Oneworld) są m.in. British Airways, Finnair. W alianse z ANA (Star Alliance) są m.in. LOT, Lufthansa, SAS. Żeby załapać się na bilet w ramach aliansu, należy przylecieć do Japonii samolotem z odpowiedniej linii.
  • jeśli poza aliansem - 13.000 jenów. Próbuję się właśnie dowiedzieć jak mogę zakupić te bilety w Polsce.
  • bilety w tych specjalnych cenach można kupić tylko poza Japonią, przed przyjazdem! Termin kupna to max 3 miesiące przed pierwszym przelotem.
  • Skymark to tanie linie lotnicze w Japonii. Przelot na Okinawę kosztuje 18.000 jenów w 1 stronę (normalnie JAL i ANA liczą sobie 41.000 jenów za bilet). Bilety kupuje się normalnie w Japonii.

~ Podróż pociągami po Japonii ~

  • JR jest głównym przewoźnikiem kolejowym w Japonii. Dla turystów JR oferuje JR Pass po różnych częściach kraju lub po całej Japonii. JR Pass trzeba wykupić przed przyjazdem do Japonii!
  • dostępne są do wykupienia bilety pierwszej i drugiej klasy, na tydzień, dwa lub trzy. Bilet na 2 tyg 2 klasy na cały kraj kosztuje 45.100 jenów.
  • Znów, max 3 miesiące przed przejazdem.
  • JR Pass ważny jest też w pociągu na linii lotnisko Narita - Tokyo i w drugą stronę. JR Pass można też wykorzystać w niektórych pociągach jeżdżących po Tokyo.
Początkowo chciałam kupić bilet okresowy tylko na tydzień, żeby jeździć po Japonii, ale jak sprawdziłam transport na Tokyo Games Show (Chiba) - JR Pass obowiązuje na tamtej trasie - to doszłam do wniosku, że nie ma co się wygłupiać i lepiej wziąć 2tygodniowy.

~ Hotele ~

  • Najtańsze hotele jakie udało mi się znaleźć w Tokyo kosztują 3000 jenów za dobę.
  • Rezerwacja pokoi jest na max 3 miesiące przed wizytą.
Podsumowując, bilety zniżkowe i hotele należy załatwiać na 2-3 miesiące przed planowaną wizytą w Japonii.

poniedziałek, 1 lutego 2010

Norway - Oslo, 1st day

The day in Oslo started bad. ATMs refused to cooperate with my card. I got a debit card at Alior Bank, but all the transactions were refused cause ATMs thought my Maestro card is credit card actually. My friend's card worked well, btw. After 4 hours of looking for the ATM and international calls to Alior infoline (I don't want to think how much I'll pay for that! and besides, their infoline sucks... I called for few times and all I really could get from them was "you have to look for an ATM which will accept your card") I finally found an ATM that worked - it was Spare Bank 1 Oslo on... well for me, Storgata street (Opposite is Storgata 26, the receipt says: Hammersborggt. 2 and the Google Map shows it too, but for me it was just on the other side (odd numbers) of Storgata street). Anyway, map included. As you can see, it's not so far from the Central Station.


Show Hammersborggata 2 on bigger map

Then we finally checked-in the Oslo Budget Hotel on Prinsens gate 6. Make no mistake, NEVER STAY IN THIS HOTEL. It's old, shaking when the busses/trams get by (and they do often), smelly, with ruined micro bathrooms (the shower is hanging over the hole in the floor).

We slept for 2 hours, tired with the ATM-finding-quest. Then we went for an evening walk. We went to see the Opera - it's really beautiful. The glass, the lights in the night... a view really worth to see. And on the side you can see workshops related to costume-styling. Some people still worked then.

Oslo Opera
Oslo Opera
Oslo Opera wigs

sobota, 30 stycznia 2010

Norwegia - hotel

Zatrzymaliśmy się w hotelu Oslo Budget Hotel na ulicy Prinsens gate 6. Hotel jest w centrum miasta, ale to chyba jedyna jego zaleta. Zresztą to w ogóle nie powinno się nazywać hotelem - raczej noclegownią. W pokoju, niedawno odmalowanym, ale wciąż pachnącym stęchlizną, znajduje się tylko piętrowe łózko, mały stolik, dwa krzesła i telewizor. Tak, nie ma żadnych szaf ani półek. Łazienka jest wyłożona jakimś niebieskim szajsem, kabiny prysznicowej brak, zamiast tego jest odpadający prysznic nad dziurą w podłodze, a na kiblu się siedzi bokiem, żeby nie zawadzać o umywalkę. Zapomniałam wspomnieć o tym, że ściany i sufit są cienkie - słychać o czym mówią sąsiedzi. Słychać na tyle dobrze, że gdyby rozmawiali po polsku, można by śledzić ich całą dyskusję. Ach, no i jeszcze czuć ruch uliczny (budynek się trzęsie), na dodatek okna są nieszczelne. Dlatego staramy się przebywać w hotelu jak najkrócej.