Niedziela upłynęła nam pod znakiem podziwiania widoczków.
O godzinie 9:00, ulicą Karl Johans gate (czyli głównym deptakiem - o tej porze pustym) ruszyliśmy w stronę Ratusza (a dokładniej nabrzeża w jego okolicy, gdzie cumują promy). Po drodze widzieliśmy m.in. Parlament, darmowe lodowisko, Teatr Narodowy. Na nabrzeżu poza Ratuszem widzieliśmy też bryłę centrum Nobla.
Rejs zaczął się z małym opóźnieniem. Ruszyliśmy powoli i majestatycznie, koło twierdzy Akershus. Wygwizdów na statku był niezły - mimo, że można było skorzystać z kocy, najlepiej po prostu ubrać się ciepło, naprawdę ciepło... albo założyć strój narciarski. Widoki, które widzieliśmy warte były wyprawy, nawet biorąc pod uwagę fakt, że nasza trasa była bardzo skrócona z powodu zbyt grubej warstwy lodu. Aha, 3-dniowa Oslo Pass obejmuje darmową wycieczkę promem.
Dopłynęliśmy do Bygdøynes, a ponieważ autobus akurat nam uciekł, poszliśmy zwiedzać Maritime Museum - Norsk Maritimit Museum (to samo, które olaliśmy dzień wcześniej). Zostaliśmy tam trochę dłużej niż planowaliśmy (następny autobus był za 20 minut) bo okazało się ciekawe. ;) Makiety liniowców, obrazy, wielka kotwica, itd.
Wróciliśmy do domu przebrać się, zjeść coś i ruszyliśmy ku skoczni Holmenkollen. Na Oslo S wsiedliśmy w metro (T-bane) nr 1. Trudno to do końca nazwać metrem, bo tylko po Oslo jedzie pod ziemią, a dalej jest już normalnym pociągiem. W chwili obecnej T-bane jedzie tylko do Besserud, ze względu na przebudowę stacji Holmenkollen. Na autobus kursujący za T-bane za pierwszym razem się nie załapaliśmy bo była za duża kolejka, więc podeszliśmy jakieś 1,5km w górę na piechotę. Skocznia również w remoncie, przed przyszłorocznymi zawodami.
Skocznia, jak pisałam, była w trakcie przebudowy. Odwiedziliśmy Holmenkollen Besøkssenter (czyli "centrum" dla odwiedzających gdzie jest barek, toalety, sklepik z pamiątkami, wystawa makiet jak wyglądała skocznia dawniej, dzisiaj i w przyszłości czy plansza obrazująca historię (z komentarzem oczywiście) stylu skoków. Dzisiejszy sposób skakania powstał dopiero w latach 80tych. Na Holmenkollen są narciarskie trasy zjazdowe, ale nie jeździliśmy na nartach. Od sprzedawcy pamiątek dowiedzieliśmy się, że panoramę możemy teraz zobaczyć tylko na Frognerseteren. Na przystanku autobusowym w Holmenkollen nie było już dla nas miejsca, więc zjechaliśmy na dół, do Besserud i tam wsiedliśmy.
Widoki we Frognerseteren były naprawdę piękne. Za dużo nie widzieliśmy, bo lornety zamarzły. ;P Tutaj królują narty biegowe, które generalnie są w Norwegii o wiele popularniejsze od zjazdówek. My jednak wypożyczyliśmy sanki (100 NOK i można jeździć cały dzień do zamknięcia wypożyczalni, kaski gratis) - każde z nas zjeżdżało osobno, bo nie było podwójnych. Zabawa była przednia. Śnieg był zimy. I smaczny. ;) Koło trasy zjazdowej był przystanek T-bane (Midtstuen), którym w normalnych okolicznościach dojechalibyśmy z powrotem na górę. Przy okazji wyszło szydło z worka, czemu tyle osób ze sprzętem zimowym wsiadało w autobus. Warto wybrać się do Frognerseteren na cały dzień.
I z powrotem do hotelu. Następnego dnia rano już odlatywaliśmy, więc trzeba było się spakować.
Witajcie! Welcome!
Before you start reading, I advise you to switch to your preferred langauage - either Polish (tag: polski) or English (tag: English). You can also choose the country or city (caution: Oslo tag refers both to Polish and English languages). Enjoy. Feel free to comment and ask questions.
Zanim zaczniesz czytać, sugeruję wybranie etykiety: polski, która wyświetli wszystkie posty pisane po polsku lub etykiety kraju lub miasta (ale uwaga! etykieta Oslo zawiera w sobie posty i po polsku i po angielsku). Miłego czytania i zachęcam do komentowania i zadawania pytań.
Zanim zaczniesz czytać, sugeruję wybranie etykiety: polski, która wyświetli wszystkie posty pisane po polsku lub etykiety kraju lub miasta (ale uwaga! etykieta Oslo zawiera w sobie posty i po polsku i po angielsku). Miłego czytania i zachęcam do komentowania i zadawania pytań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz